Ponieważ już kilka razy zostałem zapytany o pewną przypadłość Canonów, która zwykle jest błędnie identyfikowana przez fotografujących postanowiłem napisać o tym kilka słów.
Chodzi o pojawiające się na zdjęciach czerwone smugi, które zwykle są interpretowane jako zaświetlenie czy to zewnętrznym źródłem światła, czy np. czerwony led znajdujący się na tylnej ściance większości Canonów.
W identyfikacji i wyjaśnieniu tego problemu pomógł splot wydarzeń i pomoc Macieja (pozdrawiam), któremu udało się odnaleźć przyczynę a ta jak się okazuje jest dość prozaiczna (przynajmniej na pierwszy rzut oka).
Problemem okazało się Live View, które to jest jedną z najwspanialszych funkcji we współczesnych DSLR. Ułatwia ustawić kadr, ale co najważniejsze ostrość i to w sposób nieomal idealny.
No ale w większości DSLR Canona pozostawione aktywne LV okazuje się być sprawcą owego zaświetlenia, które to w zależności od modelu jest słabsze lub silniejsze, ale zawsze degraduje ujęcia i powoduje, że praktycznie cała sesja leci do kosza.
Zwracam również uwagę na funkcję w aplikacji APT, która ma za zadanie zmniejszyć drgania wywołane “kłapaniem” lustra w czasie wyzwalania migawki w lustrzankach w których nie mamy funkcji wstępnego podnoszenia lustra. W tym przypadku aplikacja utrzymuje aktywne LV co skutkuje opisywanym problemem.
W jakich modelach mamy tą przypadłość? Na dziś udało mi się ją zidentyfikować w następujących: 450D, 500D, 550D, 600D, 700D, 5dmkII, 6D, 7D.
Co możemy zrobić żeby uchronić się przed tym? To bardzo proste, po ustawieniu ostrości i kadru wyłączamy LV. To wszystko, zaświetlenie znika a klatki wydają się być również mniej zaszumione.

Początkowo myślałem, że jest to związane z “przeciekiem” światła od zew. ekranika lub wspomnianej wyżej diody, no ale przypadłość ta dotyka również aparaty z obracanym ekranikiem. Myślę, że problemem jest błąd w oprogramowaniu, który powoduj pozostawieniem aktywnego jakiegoś przetwornika lub wzmocnienia sygnału potrzebnego do wyświetlania obrazu w LV.

Powodzenia!