Wczoraj nareszcie był kawałek nocy (astronomicznej) trwał u mnie wprawdzie około 20 minut ale ze względu na maksimum roju Delta Aquarids oraz Caprocirnids postanowiłem wybrać się na małą sesję astrofoto – obserwacyjną. Po uruchomieniu obserwatorium zabrałem się za zrobienie kilku fotek ładnie już widocznej Drogi Mlecznej i…. na zdjęciu okazało się, że wychodzą zielone pasy. Pierwsza myśl zorza – nieee za mała aktywność Słońca i nie ma opcji żeby była widoczna centralnie na południu. No to pewnie zaczęła padać matryca w 5D :) Całe szczęście na powtórzony zdjęciu z pochylonym kadrem mam w tych samych miejscach nieba zielone smugi. Robiąc kolejne zdjęcie innego fragmentu nieba zacząłem domyślać się, że właśnie po raz pierwszy mam możliwość obserwować i fotografować bardzo silne świecenie atmosfery (air glow).
Air Glow – jest zjawiskiem w zasadzie dość powszechnym. Niemniej jednak żeby je zobaczyć trzeba mieć perfekcyjne niebo i warunki obserwacyjne. Niebo mam dobre ale bez przesady, do bardzo dobrego niestety już sporo mu brakuje (z roku na rok zanieczyszczenie światłem jest coraz większe). Mało tego mieszkam i fotografuje z niemal płaskiej jak stół wielkopolski, gdzie nie przekraczam 80 m n pm.
Świecenie nocnego nieba jest powodowane w przeważającej części tym samym mechanizmem co świecenie zorzy polarnej. Rekombinacja zjonizowa-nych atomów i cząsteczek atmosfery na wysokości 70 – 2000 km przebiegające w godzinach nocnych i przejawia się słabym promieniowaniem nieba nocnego. Zielony kolor pochodzi od świecących atomów tlenu. Air glow jest dość złożonym procesem fizyczno-chemiczny uzależnionym od promieniowanie UV Słońca a tym samym przebiega w cyklach 11 letnich z określonym maksimum i minimum. Dość wyczerpujące wyjaśnienie znajdziecie tutaj.
Zdjęcia być może nie są rewelacyjne (nie tak dobre jak te faktycznie robione w perfekcyjnych warunkach), ale bez wątpienia rejestrują opisane zjawisko. Wszystkie Eos 5D mkII _ EF17-40/4L Iso1600 (co przy 20 stopniach powoduje już spory szum) ekspozycje około 1 minuty.